04/18/2024

Co mi w głowie siedzi. Czy nam się chce?

Staram się obserwować nie tylko dzieci, ale i świat dookoła mnie. Przychodzą mi do głowy różne przemyślenia. Chcę się z Wami nimi dzielić, bo ciekawi mnie zdanie innych, Wasze doświadczenia. Dziś wpis o tym, co mi w głowie siedzi na temat chęci.

Przeglądając różne fora, czytając wypowiedzi rodziców, czasem specjalistów, terapeutów pracujących z osobami niemówiącymi, zastanawiam się, dlaczego robią to, co robią? Co motywuje ich do pracy? Co dzieci powiedziałyby im, gdyby tylko miały możliwość przekazania swoich myśli?

Bez wątpienia wiele niepełnosprawnych dzieci jest w rękach dobrych specjalistów i to jest super! Praca z dzieciakami o specjalnych potrzebach jest trudna, bywa bardzo czasochłonna, gdy chcemy zaangażować się maksymalnie. Niemniej jednak mam wrażenie, że czasem niektórym się najzwyczajniej w świecie nie chce.

Po co poznawać jakieś nowe metody pracy, skoro stare dobrze się spełniają? Po co drukować symbole dla uczniów niemówiących w klasie, skoro jakoś się dogadujemy? Po co angażować osoby niemówiące w tok lekcji, przecież jest im dobrze, gdy bawią się kącie? Po co wchodzić głębiej w możliwości dziecka, przecież i tak w domu nie będą pracowali? Takich pytań można mnożyć i stawiać w nieskończoność. Zawsze się znajdzie jakieś “po co”albo “ale”.

Jestem młodym pedagogiem, z krótkim stażem pracy, ale właśnie prosto po studiach mi się chce! Chce mi się zrobić pomoce, wydrukować symbole, obserwować dziecko, bo jestem ciekawa, co siedzi w jego głowie, co może mi powiedzieć; chce mi się zaangażować niemówiące dziecko w rozmowę, tylko po to, żeby czuło się częścią grupy, widziało, że jest dla mnie ważne, nawet, gdy nie potrafi jeszcze podzielić się swoimi przeżyciami. Mam nadzieję, że nie brzmi to zbyt górnolotnie, ale tak chce mi się i uważam, że mam prawo się złościć, a nawet smucić, gdy widzę brak zaangażowania u innych.

Wspólny cel

Gdy ludziom się chce stworzyć zespół patrzący w jedną stronę, którego celem jest poprawa jakości życia osoby niepełnosprawnej we wszystkich możliwych obszarach, to ręce same rwą się do pracy, głowa do nauki, pogłębiania wiedzy. Warto się otaczać takimi pozytywnymi ludźmi, którzy nie będą patrzeć krzywo na AAC, ale w miarę możliwości i potrzeb użytkownika komunikacji alternatywnej będą wykorzystywać wprowadzane strategie na swoich zajęciach. Praca wśród takich ludzi daje powera!

Zupełnie inaczej wygląda praca z osobami, dla których zrobienie czegoś dodatkowego jest dużym balastem. Wiem, że przygotowanie materiałów do pracy jest czasochłonne i “energiochłonne” nawet, gdy w klasie znajduje się tylko (a może aż!) 5 uczniów, każdy z innym stopniem niepełnosprawności, innymi umiejętnościami i możliwościami. To nie lada wyzwanie i ja szczerze podziwiam wszystkich tych, którzy mają za zadanie przygotować lekcję tak, aby każdy z niej coś wyniósł. Nie umiem jednak pojąć, dlaczego czasem osoby niemówiące bywają nie włączani w tok zajęć. Nie mają choćby kilku symboli, które zasygnalizowałyby, o czym jest lekcja, co jest w niej ważne. Przecież oni też są uczniami.

Jeśli w rozmaitych papierach, których nie brakuje w pracy nauczyciela, widnieją zapisy, że wymagania i pomoce są dostosowane do potrzeb i możliwości ucznia,to dlaczego nie są uwzględniane tu jako pomoc symbole, tablice, wgranie tekstu do komunikatora? Tym dostosowuję pracę do ucznia niemówiącego, że oprócz kilku kserówek, przygotowuję symbole, szukam odpowiednich gestów, itd.

Ja też czasem pochodzę na zajęcia przygotowana nie tak na 100%, ale ja wprowadzam AAC i zawsze staram się mieć symbole dla dzieci niemówiących czy korzystać z ich książek lub innych pomocy do komunikacji. Gdy zdarza się zastępstwo w klasie,a są tam osoby z problemami komunikacyjnymi, także biorę potrzebne symbole. Bardzo często bywa tak, że przychodzę obładowana fajnymi pomocami, z super pomysłem, a dziecko poprowadzi mnie w zupełnie inną stronę. Wówczas mam też segregator i pudełko z symbolami żeby wesprzeć nasze komunikaty. Gdy dziecko zainicjuje coś bardziej atrakcyjnego, bez zastanowienia rezygnuję z tego nad czym pracowałam kilka godzin i wchodzę w aktywność dziecka. To daje mi więcej radości i satysfakcji, bo dziecko w tych wymyślonych przez siebie aktywnościach robi największe postępy.

Oczywiście zwykle dotyczy to dzieci, które są na początku swojej przygody z AAC, uczymy się korzystania z wybranego systemu. Osoby bardziej zaawansowane w umiejętnościach komunikacyjnych muszą wytrwać w pewnych określonych ramach podczas zajęć. Przez brak odpowiedniej wiedzy i chęci często zdarza się, że osoby niemówiące z potencjałem intelektualnym, komunikacyjnym, społecznym, życiowym i każdym innym nie mogą czynnie uczestniczyć w życiu. Nie rozumiem,jak można mówić, że ta czy tamta osoba niemówiąca jest taka mądra, dobrze sobie radzi, a zgoła nic nie robić, by jej ułatwić przekazanie wiedzy, myśli, aby ułatwić jej codzienne życie! Przecież nie ma nic bardziej motywującego w pracy pedagoga czy logopedy, a może nauczyciela w ogóle, gdy dziecko robi postępy, osiąga sukcesy, stawia kolejny krok do przodu. To oznacza, że my razem z nim jesteśmy o krok dalej w terapii.

Czas i motywacja

Wydaje mi się, że my jesteśmy panami swojego czasu. To od nas zależy czy poświęcimy chociaż 30 minut na przygotowanie kilku symboli dla dziecka niemówiącego. Lepiej mieć mało i może niedoskonale,ale w ogóle coś mieć, pokazać symbol podczas lekcji, wkleić do zeszytu, wzmacniać w tym, że o tym co robimy na lekcji można opowiedzieć za pomocą symbolu. Gdy zauważycie postępy komunikacyjne u dzieci, zobaczycie, że stają się mniej bierne, bardziej otwarte, mniej agresywne, z pewnością będzie Wam się chciało! Porozumiewanie się z osobą niemówiącą jest niesamowite! Mam nadzieję, że uda mi się zarazić Was tą fascynacją!:)

Czekam na Wasze spostrzeżenia. Ciekawa jestem, jak wygląda to od strony rodziców, terapeutów. Macie jakieś pomysły na organizację czasu, przestrzeni w klasie z osobami niemówiacymi? Piszcie!

 

Visits: 13

0 thoughts on “Co mi w głowie siedzi. Czy nam się chce?

  1. Mój syn ma 11 lat, zespół Downa i dużo mówi, ale nikt tego języka nie rozumie. Przez trzy lata laminowałam pscy, żeby je oddać, bo kupiłam mu mówik na tablecie. Oczywiście teraz drukuję symbole mówika. Jestem zadowolona z tego narzędzia, jak syn coś potrzebuje to naciska odpowiednie komunikaty. Gorzej z opowiadaniem co było …tu czeka nas ogrom pracy. Mówik mamy prawie rok . Syn nosi go do szkoły. Wiem ile czasu trwa przygotowywanie pomocy ACC i też podziwiam wszystkich, którym się chce. Cieszy mnie Pani zapał, oby nie minął . Pozdrawiam serdecznie.

Skomentuj eluszka89 Anuluj pisanie odpowiedzi