04/18/2024

Co mi w głowie siedzi. O “nieoduczoności” specjalistów.

Ostatnio rzuciła mi się w oczy wypowiedź jednej z mam, która wraz z dzieckiem przebywała na turnusie logopedycznym. Pisała o tym, że “specjaliści”-logopedzi każą czekać dzieciom kilkuletnim z problemami komunikacyjnymi na cud mowy! Mówią, żeby spokojnie czekać, bo może zaczną mówić w wieku 4, a może 5 lat, a może w 6 roku życia nastąpi jakiś przełom? Jedno, co rzeczywiście może pojawić się u tych dzieciaków to frustracja, złość, autoagresja, nieakceptowalne społecznie zachowania.

Ja pewnie także zaczęłabym robić coś spektakularnego, żeby zwrócić na siebie uwagę, gdy miałabym coś do powiedzenia, a jakiś mechanizm w mózgu nie pozwalałby mi na to. Zrobiłabym wszystko, żeby zostać zauważoną.

Nie rozumiem skąd taki strach przed wprowadzeniem interwencji AAC? Być może czyta to osoba sceptycznie nastawiona do wprowadzania komunikacji alternatywnej, dlatego chcę zapytać: Dlaczego się boicie? Dlaczego nie wprowadzacie komunikacji wspomagającej dzieciom, które mają problemy komunikacyjne?

Mowa jest ważna i każdy stara się do niej dążyć, ale czy na pewnym etapie to rozwijanie kompetencji komunikacyjnej nie powinno być naszym priorytetem? Ja wiem, z być może krótkiego, ale dość intensywnego doświadczenia, że podanie dziecku niemówiącemu komunikacji wspomagającej zmienia go o 180 stopni. Dzieci są mniej bierne, mniej obojętne, zaczynają zwracać uwagę na drugą osobę, stają się spokojniejsze, bardziej cierpliwe, bo mają gest, obrazek, komunikator, którym mogę powiedzieć “nie lubię pomidorów”, gdy po raz kolejny próbujemy wcisnąć mu sałatkę z tychże warzyw. Nie musi już uciekać, rzucać się na podłogę, żeby powiedzieć: “nie chcę, nie lubię, boli mnie po tym brzuch”. Przecież wszystkim byłoby łatwiej…

Zanim zdecydowałam się na prowadzenie bloga o tematyce AAC, myślałam, że dużo osób tak wiele już wie o AAC, organizowane są różne wydarzenia, konferencje promujące i wskazujące na wartości, jakie niesie ze sobą komunikacja alternatywna i wspomagająca. Sądziłam, że bezsensowne jest mówienie tego samego. Jednak widzę, że pomimo intensywnego rozwoju i teoretycznie większej świadomości i wiedzy na temat AAC w Polsce, nadal należy nie mówić, ale TRĄBIĆ że coś takiego jest, że pomaga i zmienia życie osób niemówiących.

Podobnie jak rodzice i inni ludzie “zajawieni” AAC zastanawiam się, gdzie tkwi problem? W moim odczuciu jest to niestety kwestia braku wiedzy i chęci jej zdobycia. Jestem absolwentką podyplomowych studiów logopedycznych (żałuję, że nie wybrałam 5 letnich studiów logopedycznych,ale życie:)). Zajęciom z AAC poświęcone było 6 godzin, podczas których pani logopedka prowadząca zajęcia, nie wiedziała za bardzo, o czym w ogóle mówi. Gdybym wcześniej sama nie zdobywała wiedzy na ten temat, z tych zajęć nie wyniosłabym wiele. Nie uważam, że każdy logopeda powinien być specjalistą od AAC. Jeden jest lepszy w dyslalii, inny w jąkaniu, jeszcze inny wybiera logopedię artystyczną i super! Ale jeśli już trafi do takiego logopedy dziecko z poważnymi problemami w porozumiewaniu się, to najbardziej etyczne byłoby albo odesłanie pacjenta do osoby, która się na tym zna i robi to z pasją albo douczenie się, przeczytanie dostępnej literatury i działanie zgodnie z potrzebami i możliwościami dziecka. Inną kwestią zniechęcającą do pracy z wykorzystaniem AAC może być fakt, że przygotowywanie pomocy AAC jest monotonne, czasochłonne i dlatego nie wszystkim się chce tworzyć tablice, symbole, składać książki, przygotowywać komunikatory. O tym czy nam się chce poczytasz tutaj.

Bywa czasem tak, że załóżmy w szkole, logopeda ma przydzielone dziecko z problemami komunikacyjnymi. Uczeń ma 10 lat, przez ostatnie 6 lat terapia polegała na dmuchaniu piórek, układaniu rytmów, szeregów, itd. Próbowano także wywołać głoski, niestety bezskutecznie. Powinna się zapalić lampka ostrzegawcza, ale niestety logopeda po logopedzie powtarza ten sam schemat pracy. Czy nadal czekają na “cud mowy”? Czy ktokolwiek zastanowił się nad wtórną niepełnosprawnością? Ile rzeczy ominęło to dziecko? Ile wiedzy, którą mogło zdobyć i się nią wykazać przeleciało pomiędzy palcami? Z jakiego powodu? Proszę sobie samemu odpowiedzieć.

Niektórzy tłumaczą się, że nie wprowadzają AAC, bo nie prowadzą zajęć z alternatywnych metod komunikacji. Dla mnie nieco żenujące wytłumaczenie. A co to ma za znaczenie czy mam zajęcia z logopedii, plastyki, języka polskiego czy matematyki? Jeśli pracuję zgodnie z potrzebami i możliwościami dziecka, jeśli rzeczywiście chcę mu pomóc porozumiewać się ze światem, powinienem poszukać drogi do tego. Niezależnie czy jestem logopedą, czy wuefistą. Proszę wyobrazić sobie dziecko, które nie ma zaburzeń mowy. Czy mówi do niego tylko mama albo nauczyciel nauczania zintegrowanego?

Tego typu historie, wzbudzają we mnie dużo emocji, stąd też dzisiejszy post. Jeśli chcesz poczytać o zależności pomiędzy AAC a mową werbalną zapraszam tutaj. Zawarłam tam wyniki jednych z amerykańskich badań na temat wpływu AAC na rozwój mowy werbalnej.

Zachęcam też do podzielenia się pomysłami, jak możemy jeszcze bardziej uświadomić innych na temat komunikacji alternatywnej i wspomagającej? Oczywiście, piszcie o waszych doświadczeniach, może czasem zmaganiach we wprowadzaniu AAC 🙂

Visits: 42

7 thoughts on “Co mi w głowie siedzi. O “nieoduczoności” specjalistów.

  1. Bardzo mądry artykuł. Jestem nauczycielem, z 10 letnim stażem pracy, od 5 lat pracuję z dziećmi z ASD niemówiącymi. Z AAC spotkałam się na początku u mojej pracy z dziećmi z ASD, zresztą taki był wymóg (douczyć się żeby pracować). Wiem z własnego doświadczenia, że dziecko które nie jest rozumiane przez otoczenie niestety wchodzi w zachowania trudne skierowane nie tylko na siebie ale także zagrażające innym. Wiem też, że wspomagające lub alternatywne metody komunikacji działają cuda. Każde dziecko z którym pracowałam na wspomagających metodach komunikacji ruszyło z mową werbalną, chociaż u niektórych to było bardzo trudne. Z własnego doświadczenia powiem, że nauczyciele i rodzice boją się AAC (wymaga niestety poświęcenia czasu na dokształcenie się i przygotowanie pomocy). Sama ślęczałam po nocach przygotowując i laminując obrazki do książek do komunikacji dla moich podopiecznych. Pomimo tego polecam AAC bo to otwiera przed dzieckiem nowe możliwości, a także otwiera go na innych ludzi 🙂

  2. Brawo! Najbardziej mierzi mnie gdy dajemy dziecku narzędzie i umiejętność (gesty, symbole, książki do komunikacji, tablice, komunikatory, tablety z Mówikiem itp, itd) a dorośli “specjaliści” nie korzystają z tego- nie rozmawiają z dziećmi, nie wymagają odpowiedzi, komentarzy,nie uczą się rozumieć gestów, a czasem wręcz chowają pomoce do komunikacji- żeby dziecko nie przeszkadzało….

    1. Dokładnie, mam podobne odczucia. A chowania pomocy już zupełnie nie umiem pojąć…Dziwi mnie takie postępowanie, bo AAC jest coraz bardziej powszechne, ale świadomość ludzi i chęć zdobycia wiedzy, czasem znikoma…

  3. Logopedów na studiach uczą, że gdy wprowadzą “obrazki” dziecko będzie wybierało to co “łatwiejsze” i zrezygnuje z mówienia… To autentyczne przekonanie głoszone na zajeciach warsztatowych ze studentami gdzie 80% dziewczyn kończyło…polonistykę. Nie wiedziały za wiele o dzieciach z specjalnymi potrzebami, nie tylko komunikacyjnymi. Prawie wyrzucono mnie z podyplomówi kiedy próbowałam przedstawić racjonalne argumenty za AAC. Już do końca byłam tą od obrazków. Chyba czas douczyć profesorów i doktorów na studiach.

    1. Myślę, że to także trafne stwierdzenie. Niestety mało mówi się o AAC na studiach logopedycznych i nie uświadamia się młodym logopedom, że w swojej pracy mogą się spotkać nie tylko z wadami wymowy, ale z poważnymi zaburzeniami w porozumiewaniu się, a wtedy dmuchanie na piórko i czytanie sylab już nie wystarczą. Bardzo dziwi mnie stwierdzenie, że “szybsze” są obrazki. Mam doświadczenie w pracy z dziećmi autystycznymi, które wybierają jednak mowę. Na początku posługiwały się PECS, ale bardzo szybko próbowały obok tego nazywać przedmioty. I czasem w swoim języku zanim podały mi obrazek, wypowiadały jego nazwę. Nic, ani nikt mnie nie przekona, że wypowiadanie słów jest “wolniejsze” i trudniejsze od wyszukiwania obrazka w książce do komunikacji. Jestem na etapie przygotowania filmów z moich zajęć. Mam nadzieję, że zebrane materiały, rozjaśnią nieco obraz niektórym osobom. Dziękuję za głosy! Może ktoś jeszcze chce coś napisać? Zapraszam!

  4. Droga Aniu, dziękuję za uwagę, w zakładce “o mnie” dodałam już rozwinięcie skrótu.Mam nadzieję, że dobrze zrozumiałam Twój komentarz. Natomiast szersze wyjaśnienie terminu znajduje się w poście “Komunikacja alternatywna i wspomagająca. Co to jest?” z datą 31 sierpnia. Zapraszam do lektury! Pozdrawiam!

Skomentuj Aleksandra Anuluj pisanie odpowiedzi